W poprzednim artykule przedstawiłam praktyczne wskazówki Sue Johnson, wspierające rozpoznawanie sygnałów ostrzegających o rozpoczynającym się szatańskim dialogu pary. Kiedy już nauczycie się współpracować w dostrzeganiu tych momentów, jesteście na dobrej drodze ku tworzeniu bezpiecznej, bliskiej więzi z ukochaną osobą.
Kolejnym, jakże istotnym krokiem jest znajdowanie czułych miejsc partnera / partnerki. Czułym punktem określa Sue Johnson w książce “Przytul mnie” hiperwrażliwość wytworzoną w przeszłości, kiedy potrzeba więzi była wielokrotnie zaniedbywana, ignorowana lub ograniczana, co spowodowało u osoby syndrom 2P – poczucie emocjonalnego pozbawienia i porzucenia”. Mówi ona dalej że “te wrażliwe miejsca często powstają wskutek raniących relacji z ważnymi ludźmi mających miejsce w naszym życiu, szczególnie z rodzicami, którzy przekazują nam podstawowe wzorce relacji uczuciowych; rodzeństwem i innymi członkami rodziny; dawnymi i obecnymi kochankami”. Miłość nieuchronnie naraża nas na doświadczanie bólu, gdyż jest to „bezustanny proces dostrajania się, nawiązywania połączenia, niedostrzegania sygnałów i błędnego ich odczytywania, tracenia kontaktu, naprawy i odnajdywania głębszego powiązania. Jest to taniec, w którym partnerzy się rozdzielają i ponownie odnajdują, minuta po minucie i dzień po dniu.”
Jednocześnie też, jak pisze z kolei Judith Viorst w książce “To, co musimy utracić”, wnosimy w miłosne związki różnorodne nieświadome nadzieje i tęsknoty, mające swe źródło w dzieciństwie, co niesie za sobą szereg niemożliwych do spełnienia oczekiwań wobec drugiej osoby. W terapii EFT dążymy do uświadomienia sobie czułych miejsc – własnych oraz ukochanej osoby. Są one bowiem narażone na szczególny rodzaj zranienia, będący echem przeszłych relacji. Następnie skupiamy się na wypracowaniu empatii, ostrożności i troski o te bolesne, jakże łatwe do odnowienia rany, co prowadzić może do ich zabliźniania. Jak mówi Judith Viorst “dobra wiadomość to ta, że nierzadko więź między mężem a żoną jest silniejsza niż ciężar krzywd, jakie mogą sobie nawzajem wyrządzić. Zła wiadomość to ta, że żadne dwie dorosłe osoby nie są w stanie wyrządzić sobie tyle krzywdy co mąż i żona”. Pary w stanie wzburzenia nieświadomie właśnie w te bolesne miejsca celują swoją broń. Zależy nam więc na tym, aby te rany nie były posypywane solą, lecz opatrywane.
Mary Morgan w książce “Stan Umysłu Pary” używa określenia nieświadomej fantazji, wskazując w jaki sposób modyfikuje ona postrzeganie i interpretację rzeczywistości oraz jak rzeczywistość oddziałuje na nieświadomą fantazję. Dla lepszego zrozumienia tej kwestii podam wymyślony przykład. Partnerka doznała w przeszłości szeregu zranień ze strony zapracowanej matki. Matka niejednokrotnie obiecywała jej, że spędzą razem czas, po czym nie dotrzymywała obietnic. Partnerka czekała z nadzieją, podczas gdy matka w natłoku obowiązków nawet nie pamiętała o wspólnej umowie. Jej nieświadoma fantazja ukształtowała zatem przekonanie, że bliscy jej ludzie nie liczą się z danym jej słowem i opuszczają ją. Reaguje więc ona wyłączeniem swych potrzeb przywiązaniowych, gdy ich realizacja nie nadchodzi, co przejawia się chłodem emocjonalnym. Gdy zatem jej partner przychodzi później, niż to było uzgodnione do sypiali – dla niego może to oznaczać po prostu później, dla niej już zaś za późno. Partner z kolei opancerzony jest w swoją własną nieświadomą fantazję. Jego ojciec nieustannie wyśmiewał jego wygląd i kompetencje, powtarzał, że nigdy nie wyrośnie na prawdziwego mężczyznę. Na wycofanie żony reaguje więc złością i atakiem, będąc w przekonaniu, iż odrzuca go ona z powodu niedostatecznej atrakcyjności. Pochylając się zatem empatyczne i refleksyjnie nad powstałymi w przeszłości urazami więzi naszych partnerów, możemy pomóc im zdezaktualizować błędne przekonania.
Niejednokrotnie towarzysząc parze w gabinecie, odnoszę wrażenie jakby toczyła się między nimi jakaś rozmowa, której nie są świadomi. Opisują określone wydarzenie, pamiętając je tak skrajnie różnie, że można pomyśleć, iż nie mówią o tym samym zajściu. To właśnie sytuacje, gdy ich świat wewnętrzny pozostaje pod wpływem nieświadomych fantazji, zniekształcających rzeczywistość. Określając czułe emocjonalnie punkty, możemy zrozumieć stany emocjonalne naszych partnerów i zatroszczyć się o nie, oraz zwrócić się z prośbą o taki sam gest w naszą stronę. W tym odciskiem emocjonalnym możemy obchodzić się – starając się go nie urażać, ale przede wszystkim mając go na uwadze ze szczególną czułością. Wiadomo bowiem, że jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy i różnimy się, nosimy w swoim świecie emocjonalnym też własne schematy, które nami kierują. Najważniejsza jest zatem zdolność do objęcia własnym umysłem stanu emocjonalnego najbliższej nam osoby i zakomunikowanie tego z intencją ukojenia. Konieczne jest refleksyjne i empatyczne wysłuchanie bliskiej nam osoby, wejście niejako w jej buty, zamiast wypełniania przestrzeni tego co się w jej umyśle dzieje własnymi teoriami, myślami, przypuszczeniami. Proces ten określony został mentalizowaniem.
Teorię mentalizacji skonstruowali Peter Fonagy, Anthony Bateman, Jon Allen, kontynuując rozważania Johna Bowlby’ego, Mary Ainsworth i Mary Main dotyczące teorii przywiązania. Zdolność do mentalizowania zarówno siebie, jak i innych rozumiana może być w kategoriach pewnego wyjściowego poziomu zdolności, jednakże bywa on zmienny w różnych momentach czasowych oraz pod wpływem okoliczności zewnętrznych, na przykład kontaktów interpersonalnych, bodźców uaktywniających reprezentacje myślowe o znaczącej treści oraz wewnętrznych, takich jak poziom wzbudzenia emocjonalnego i stresu. W tym ujęciu jest ona wyobrażeniową aktywnością umysłu umożliwiającą spostrzeżenie, uświadomienie sobie i interpretowanie ludzkiego zachowania w kategoriach intencjonalnych stanów umysłu, takich jak potrzeby, pragnienia, uczucia, przekonania, cele, zamiary, przyczyny itp. Jak wynika z przedstawionej definicji, nasze umiejętności mentalizacyjne mogą ulec pogorszeniu w sytuacjach silnego wzburzenia emocjonalnego, co związane jest z mniejszymi możliwościami korzystania wówczas z funkcji kory przedczołowej mózgu. Dlatego właśnie zachęcam pary do zatrzymania się i refleksji, zamiast reagowania impulsywnie. Pisałam o tym w poprzednim artykule dotyczącym rozpoznawania szatańskich dialogów. Pomocna w uruchomieniu trybu spowalniającego może być swego rodzaju rozmowa o rozmowie. Partner który, dostrzeże destrukcyjny schemat może spróbować z metapoziomu nazwać to, co się dzieje, czyli, że ich wymiana zdań przeobraża się w coś niszczącego i bolesnego. Ludzie mogą mieć kilka czułych miejsc, zazwyczaj jednak jedno jest kluczowe we wprawianiu w ruch negatywnego cyklu interakcji. Należy jednak pamiętać, że umiejętność zatrzymywania i odwracania negatywnych cykli nie przychodzi sama z siebie, wymaga wzajemnej umowy, wewnętrznej decyzji i wysiłku. Aby stało się to jednak możliwe, para musi mieć bezpieczną bazę, czyli świadomość tego, jaki destrukcyjny dialog ich najczęściej wciąga oraz jakie czułe punkty stanowią ryzyko.
Czułe miejsce nie zawsze jest odnowieniem starych ran, może wytworzyć się w aktualnej relacji, nawet generalnie szczęśliwej – w sytuacji gdy jedno z partnerów poczuje się pozbawione wsparcia lub porzucone emocjonalne. Może powstać podczas kryzysów, takich jak narodziny dziecka, choroba czy utrata pracy – kiedy potrzeba otrzymania wsparcia jest szczególnie intensywna, ale ono nie nadchodzi. Niejednokrotnie dzieje się tak, że parze udaje się powrócić po takim doświadczeniu do dawnej bliskości, jednakże osoba, u której zdarzenie zostawiło ślad w postaci czułego miejsca staje się hiperczujna w każdej kojarzonej z tym sytuacji i reagując jak na zagrożenie zgodnie ze swoim stylem przywiązania. Czułe punkty partnerów na dodatek prawie zawsze zazębiają się i ocierają o siebie nawzajem, więc wzbudza to diaboliczny taniec w parze.
W większości nie uświadamiamy sobie naszych czułych punktów. Wychwytujemy jedynie naszą wtórną reakcję na irytację – popadania w defensywne odrętwienie i zamykania się w sobie lub reaktywnego wpadania w złość. Owe wycofanie i wściekłość to charakterystyczne oznaki szatańskich dialogów, maskujące centralne emocje w sytuacji bezbronności, takie jak smutek, wstyd i lęk.
Pomocne w rozpoznaniu momentu, w którym czułe miejsce zostało podrażnione jest to, że wówczas nagle i radykalnie zmienia się emocjonalny ton rozmowy. Para jeszcze chwilę temu żartowała lub rozmawiała czule, a nagle jedno z nich jest zdenerwowane lub rozzłoszczone czy powściągliwe i chłodne. Charakterystyczna jest również nieproporcjonalność reakcji emocjonalnej do tego, co rzeczywiście się wydarzyło. Sygnały stanowią komunikaty pierwotnych potrzeb i lęków związanych z więzią. Dlatego tak ważne jest aby dostrzegać to, co znajduje się pod powierzchowną często niezrozumiałej dla drugiej strony reakcji. Należy zatem przyjrzeć się głębszym emocjom, które stanowią klucz dotyczący więzi. W innym razie dwoje ludzi pozostaje na poziomie defensywnych reakcji, dając sobie nawzajem mylne komunikaty.
Podrażnienie czułego punktu stanowi wyzwalacz emocjonalny i sygnał, który uruchamia alarm związany z poczuciem zagrożenia więzi. Może to być jakieś zdanie lub ton głosu w określonych okolicznościach. Nasze ciało odpowiada natychmiast emocjonalnym pobudzeniem, które podtrzymuje reakcje obronne walki / ucieczki lub znieruchomienia. W parze rozpoczyna się wówczas szatański dialog. Jon Frederickson opisując specyfikę lęku wskazuje, że lęk wywołany zostaje przez nasze uczucia, które w przeszłości zostały zranione. Jego funkcją jest przygotowanie do reakcji na zagrożenie poprzez szereg mechanizmów obronnych, które nie dopuszczają tychże bolesnych uczuć do świadomości. Rozwijać świadomość naszych uczuć możemy wsłuchując się w nasze ciała, ponieważ zarówno lęk, jak i uczucia mają swoje szczególne przejawy biofizjologiczne. W stanie lęku możemy zaciskać pięści, wzdychać, odczuwać napięciowy ból głowy, napięcie w ramionach, barkach, karku i stopach, zaciskać szczęki, ale też gdy lęk jest bardzo nasilony – możemy odczuwać parcie na pęcherz, skurcz przewodu pokarmowego, migrenę, obniżone napięcie mięśniowe. Nasze funkcje poznawcze umiejscowione w korze przedczołowej zaczynają niedomagać, na rzecz emocjonalnej części mózgu – ciała migdałowatego, które sygnalizuje co dana sytuacja oznacza dla bezpieczeństwa więzi. Reagując na poczucie zagrożenia obronnie, nieświadomie podejmujemy katastrofalne decyzje dla naszych związków. A to wszystko zazwyczaj dzieje się w ciągu nanosekundy.
Pary, w których brakuje poczucia bezpieczeństwa, skrzętnie skrywają przed sobą swoje słabości. Tkwią w poczuciu, że to uczyni ich mniej atrakcyjnymi lub da do ręki potężną broń osobie, która może nas skrzywdzić najbardziej. Potrzebujemy aby nasi ukochani reagowali na nasze cierpienie, ale dopóki go nie okażemy, nie będą mogli tego uczynić. Miłość wymaga odwagi, zaufania i pracy.
Autorka tekstu
Klaudia Czerwonka-Kmiotczyk
Psycholog, psychoterapeutka ISTDP
Absolwentka Wydziału Psychologii Uniwersytetu Marii – Curie Skłodowskiej w Lublinie oraz Studium Psychoterapii i Szkoły Psychoterapii Par przy Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie. Ukończyła II stopień szkolenia z zakresu Terapii Opartej na Mentalizacji (MBT). Uczestniczy w 3 – letnim specjalistycznym szkoleniu Core Training z podejścia ISTDP w Instytucie ISTDP w Warszawie.
Doświadczenie kliniczne nabywała w ramach licznych staży: w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 1 w Lublinie, w Areszcie Śledczym w Lublinie oraz w Centrum Psychiatrii w Katowicach im. dr Krzysztofa Czumy.
W latach 2016 – 2021 pracowała w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej im. św. Jana z Dukli.
Prowadzi psychoterapię indywidualną psychodynamiczną, z elementami MBT, a także psychoterapię ISTDP.
Pracuje psychoterapeutycznie z parami w oparciu o nurt psychodynamiczny i Terapii Skoncentrowanej na Emocjach (EFT).
Oferuje psychoterapię dla pacjentów onkologicznych oraz par, potrzebujących wsparcia w sytuacji, gdy jedno z partnerów choruje na nowotwór.
Pracuje pod regularną superwizją certyfikowanych superwizorów Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.