Ewolucja teorii przywiązania: od krytyki do akceptacji
Tylko sobie wyobraźmy jak wyglądałby dzisiejszy świat bez zdobyczy Bowlbiego (badanie nad przywiązaniem) i jego następców. Może nadal funkcjonowałyby tygodniowe żłobki (jak w latach 1952-1989 w Polsce), gdzie rodzice zostawiali swoje dzieci w poniedziałek rano i odbierali w sobotę. Może brytyjska tradycja internatów dla dzieci od 4 roku życia przyjęłaby się również u nas. Na porządku dziennym byłoby karanie dzieci za przejawy najmniejszych oznak zależności i potrzeb od rodziców. Wspierana byłaby samodzielność i separacja, jak miało to miejsce w niedalekiej przeszłości.
Jeszcze całkiem niedawno, w 1940 roku, Bowlby był wyśmiewany i wykluczany przez niektóre środowiska za swoje teorie o wpływie przywiązania i czynników środowiskowych na psychikę człowieka. John Bowlby wychował się w rodzinie z wyższej klasy średniej. Zajmowała się nim niania, matkę widywał godzinę dziennie między 17-18 kiedy to czytała książkę swoim dzieciom (sześcioro). Ojca dzieci widywały w niedzielę podczas drogi do kościoła. Kiedy Bowlby miał 4 lata matka zwolniła nianię. Po 40 latach Bowlby przyznał, że była to trauma, która głęboko odbiła się w jego psychice. Kiedy miał 7 lat został odesłany do szkoły z internatem.
W roku 1937 Bowlby zaczął współpracę z Melanie Klein (brytyjska psychoanalityczka). Doszło między nimi do konfliktu odnośnie leczenia i diagnozy nadmiernie pobudzonego ruchowo 3-latka, którego matka z objawami nerwicy trafiła do szpitala psychiatrycznego na leczenie zamknięte (bez możliwości odwiedzin). Klein nie przywiązywała uwagi do tego faktu, zaś Bowbly uznał go za kluczowy. Tak rozpoczął badania nad przywiązaniem wczesnodziecięcym i zaczął tworzyć własną teorię. Kontynuatorka i współpracownica Bolwbego — Mary Ainsworth (1978) na podstawie dalszych badań rozszerzyła teorię o style przywiązania — bezpieczny oraz pozabezpieczne: lękowo-ambiwalentny i lękowo-unikowy. Mary Main w 1990 roku uzupełniła klasyfikację, opisując styl zdezorganizowany.
Jak przywiązanie kształtuje nasze mechanizmy obronne
W dzisiejszych czasach powszechna jest wiedza na temat wpływu przywiązania na rozwój poznawczy i afektywny człowieka oraz na utrwalone tendencje do przeżywania uczuć (Cassidy, 1994; Main, 1996). Z badań nad mózgiem wiadomo, że rodzaj przywiązania wpływa na określoną organizację neuronalną (LeDoux, 2000). Wiemy też, że pozabezpieczne style przywiązania mogą wpływać na rozwój późniejszych zaburzeń (Main, 1996). I wreszcie, że przywiązanie wpływa na kształtowanie się procesów motywacyjnych i socjalizacji (Bateman, Fona- gy, 2006; Greenberg, 1999).
Tematyka przywiązania i jej wpływu na ludzką psychikę jest bardzo złożona. Spróbujmy przyjrzeć się temu, jak tworzą się mechanizmy obronne w kontakcie z rodzicem w pozabezpiecznych stylach przywiązania. Nie jest to dokładne studium a jedynie kilka przykładów, które obrazują myślenie o przywiązaniu w terapii ISTDP.
Dziecko uczy się które uczucia/pragnienia są akceptowane przez rodziców oraz które obrony zadowalają rodziców. Dziecko uczy się co, kiedy i jak ukrywać. Skrywa uczucia i pragnienia, których rodzic nie chce widzieć. Można by powiedzieć w uproszczeniu:
- rodzic oferuje pozabezpieczną więź,
- dziecko, by przetrwać w świecie (ewolucyjnie) potrzebuje relacji z rodzicem,
- uczy się chować w sobie to, co nie pasuje rodzicom (np. smutek, złość, pragnienie samodzielności itp.)
- uczy się specyficznego rodzaju więzi, „języka miłości”, stara się zakomunikować swoim zachowaniem „zobacz mamo/tato – już nie zachowuję się w sposób, którego nie lubisz, dalej mnie kochaj!”
- z tym samym rodzajem przywiązania dziecko wejdzie w swój dorosły świat. Dalej będzie musiało chować różne swoje uczucia, pragnienia, żeby utrzymać więź z partnerem, bo taki zna „język miłości”.
Mechanizmy obronne w kontaktach z rodzicami i ich skutki w codziennym życiu
Przyjrzyjmy się bliżej, w jaki (automatyczny, nieświadomy) sposób możemy chować, odłączać nasze uczucia, pragnienia oraz czym to może skutkować w naszej codzienności.
1. Izolowanie.
Jest to „odłączanie odczuwania”, oddzielenie się od mieszanych uczuć. Możemy wtedy opowiadać o uczuciach bez ich odczuwania i wyrażania. Opowiadamy wtedy o np. smutnych sytuacjach bez łez, bez poczucia smutku. Relacjonujemy wydarzenia, jakby nie dotyczyły naszego życia. Dużo mamy myśli, teorii, analiz. W relacjach z ludźmi możemy np. dystansować się od nich, nie patrząc im w oczy, zmieniając „niewygodne tematy” itp. Izolując uczucia doświadczamy lęku w mięśniach poprzecznie prążkowanych – napięcie w rękach, nogach, klatce piersiowej, karku, głowie, szczęce.
Wyobraźmy sobie przykładową sytuację kiedy dziecko przeżywa smutek, bo coś mu nie wyszło i zaczyna płakać, a jego rodzic mówi np. „co za beksa, nie histeryzuj, nie przesadzaj, skup się na zadaniu, inni mają gorzej, ja tyle zrobiłam, a tobie coś nie pasuje, ogarnij się itp.” Jeśli taka reakcja powtarzana jest wielokrotnie, dziecko nauczy się być w swoich myślach, zadaniu i nie pokazywać swoich uczuć, nauczy się je odłączać. Zamiast czuć swoje uczucia będzie przeżywać napięcie w ciele.
2. Atak na „ja”.
Jest to kierowanie złości na siebie a miłosnych, ciepłych uczuć do innych (na zewnątrz). „Czuję miłość do ciebie, a złość kieruję na siebie, żeby uchronić cię przed swoimi mieszanymi uczuciami”. Czy „jak schowam złość, to nadal będziesz mnie kochać?”. Obrony, które utrzymują taki stan rzeczy to — atakowanie siebie oceniającymi, wymagającymi myślami, depresja, zmęczenie, somatyzacje (lęk w mięśniach gładkich) – częstomocz, objawy żołądkowo-jelitowe: jelito drażliwe, mdłości, nudności, wymioty, objawy naczyniowe: migreny, nadciśnienie, „nogi jak z waty” oraz objawy oskrzelowe: astma, duszności. W rezultacie mechanizmu „ataku na ja” cierpimy na depresję i stany lękowe.
Wyobraźmy sobie rodzica, który w różnych sytuacjach reaguje na swoje dziecko bezradnością, zapadaniem się w sobie, płaczem mówiąc np. „to wszystko moja wina? I znowu wychodzi, że jestem ta najgorsza, najgłupsza”. Dziecko, chcąc zadbać o rodzica, wycofa z relacji nieodpowiednie zachowania, uczucia. Pozostanie w dużym lęku, somatyzacjach i powracającym poczuciu winy.
3. Rozszczepienie i projekcja.
Oddzielenie swoich mieszanych uczuć, pragnień i umieszczenie ich w innych osobach. „Czy jeśli opróżnię swoje wnętrze ze swoich myśli, uczuć i wyrzucę je z siebie, to nadal będziesz mnie kochać?”. Obrony, które utrzymują nasze uczucia w innych to: rozszczepienie, projekcja, dewaluacja, idealizacja, acting out, rozładowanie w działaniu, krzyczenie, zaprzeczanie. W rezultacie możemy mieć wyjątkowo dużo myśli o tym co inni robią (oceniają nas), czują (są źli na nas) i reagować atakiem lub wycofaniem. Niechętnie będziemy chcieli spędzać czas z innymi w obawie przed ich reakcjami. Może to prowadzić do izolacji i samotności. Przeżywamy wtedy bardzo wysoki poziom lęku, który powoduje zaburzenia poznawczo-percepcyjne takie jak: odpływanie myśli, dysocjacja, wewnętrzne poplątanie, urywanie myśli, zapominanie, utrata ostrości widzenia, tunelowe widzenie, nagła utrata czucia części ciała, omdlenia, zimne poty, zawroty głowy, dzwonienie w uszach, halucynacje.
Pomyślmy o takich sytuacjach, kiedy rodzic w agresywny sposób krzyczy do dziecka np. „i co się tak gapisz?, ale jesteś głupi, podły”. Jak również, kiedy dziecko doświadcza przemocy: jest bite, upokarzane, molestowane. Dziecko, aby dalej utrzymać relację z agresywnym rodzicem, musi zaprzeczyć swoim zmysłom, myślom, intuicji. Wysoki poziom lęku dezorganizuje jego myślenie i bycie. Dziecko traci kontakt z rzeczywistością i ze sobą na rzecz utrzymania relacji z agresorem.
Możemy zauważyć, że im bardziej styl przywiązania staje się pozabezpieczny, stwarza to gorsze warunki do wzrastania i rozwoju dziecka. Im bardziej nieobliczalna i zniekształcona staje się relacja między opiekunem a dzieckiem, tym większe nasilenie lęku w dziecku (od napięcia w mięśniach poprzecznie prążkowanych przez somatyzację do zaburzeń w myśleniu i odbiorze rzeczywistości) i bardziej prymitywne mechanizmy odłączania od siebie.
Autorka tekstu
Justytna Paprota
Psychoterapeutka
Pracuje z osobami doświadczającymi trudności w relacjach, przeżywającymi stratę i żałobę, cierpiącymi na depresję, doświadczającymi trudności emocjonalnych, cierpiącymi na zaburzenia lękowe, z poczuciem braku pewności siebie i obniżonym poczuciem własnej wartości, z poczuciem utraty sensu w życiu.
Swoją pracę regularnie poddaje superwizji licencjonowanych superwizorów Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.
Najnowsze komentarze